Yamato.

„Poważna narada wojenna?”

Kakashi.

„Będzie potrzebna mi jej pomoc. Sam sobie z tym nie poradzę”.

Yamato.

„Ok. Do jutra”.

Kakashi.

„Miłej nocki”.

Zablokowałem telefon, po czym schowałem go do kieszeni. Spojrzałem na pasażerkę. Widząc jej niemy wyrzut, westchnąłem.
- Przepraszam Rin. Zacząłem już podejmować pewne kroki w sprawie tego zlecenia. Będzie mi potrzebna Daria.
- Chcesz ją wplątać w tę sprawę? Pamiętasz, jak się to ostatnio skończyło, gdy ją w coś wplątałeś? Itachi nie był zbyt zadowolony.
- Wiem, ale tylko ona może mi pomóc. - westchnąłem. Samemu nie podobał mi się ten pomysł, lecz tylko na czarnowłosą przyjaciółkę mogłem liczyć. Zdawałem sobie sprawę, że czeka mnie jeszcze rozmowa z jej mężem.
Po kilku minutach dotarliśmy do domu, zgasiłem silnik i odwróciłem się ku żonie. Lekko ująłem jej bladą dłoń i nakryłem ją swoją lewą. Popatrzyłem jej w oczy.
- Kocham Cię, wiesz?
- Ja Ciebie też Kakashi Hatake.
- Nie chcę Cię wplątywać w tę sprawę, a tym bardziej Darie. Obie na to nie zasługujecie. Więc pozwól mi Cię chronić przed nią.
- Dobrze. Chodź, zrobię Ci gorące kakao i połóż się wcześniej. Będzie Cię od rana czekać dużo pracy, a zmęczony wiele nie zdziałasz. - uśmiechnąłem się, gdy ucałowała mój policzek. Obserwowałem jeszcze chwilę, jak odpina pasy, a następnie kieruje się w stronę domu. Pokręciłem głową i już po chwili parkowałem samochód w garażu. Gdy to zrobiłem, wszedłem do domu. Ściągnąłem kurtkę, buty i udałem się do kuchni, skąd wydobywał się aromatyczny zapach napoju. Widząc krzątającą się szatynkę, usiadłem na stołku i obserwowałem ją z uśmiechem na wargach. Podmuchałem do kubka, chcąc, żeby szybciej wystygło.
- Kakashi?
- Tak?
- Jutro nie będzie mnie cały dzień. Jadę do mamy. Śniadanie zostawię Ci w lodówce na pierwszej półce. Będziesz musiał sobie zamówić coś na obiad, ponieważ dopiero wieczorem będę wracała.
- Nie przejmuj się najdroższa. - posłałem jej ciepły uśmiech i upiłem łyk cieczy. Mój uśmiech automatycznie się poszerzył, czując posmak dzieciństwa. Gdy podeszła do mnie przyciągnąłem ją za biodra i dałem jej minimalnie górować nade mną. Napawałem się jej bliskością i ciepłem, które dodawało mi sił w pracy każdego dnia. Czując jej miękkie wargi błądzące po mojej twarzy, znowu się uśmiechnąłem. Przy niej nie dało się nie uśmiechać. Była taka delikatna, taka krucha. Wsunąłem palce w jej krótkie, brązowe włosy, a swoje spojrzenie skupiłem w jej orzechowych, dużych tęczówkach.
- Teraz dużo będę kochanie pracował, ta sprawa... Mam do niej złe przeczucia, nie wierzę w to, że Uzumaki mogą mieć z tym związek... Klientka jednak twierdzi odwrotnie... Mam nadzieję, że przetrzymasz i nie odejdziesz ode mnie.
- Kakashi co Ty znowu wygadujesz?! - gwałtownie się ode mnie odsunęła, a jej wzrok był surowy, jak i karcący. Zdawałem sobie sprawę, że naginałem delikatnie pewną granicę, lecz nie umiałem inaczej. Wiedziałem, jaki jestem drażliwy, gdy coś mi nie wychodziło, irytowało lub nie dawało spokoju. Głośno westchnąłem, wstałem z krzesła. Teraz to ja nad nią górowałem. Lekko przyciągnąłem ją za nadgarstek i oparłem swoje czoło o jej.
- Przepraszam Rin, nie chciałem Cię zranić. Po prostu się boję, że odejdziesz.
- Przecież mnie znasz, zawsze przy Tobie będę. Będę obserwowała, jak stajesz się najlepszym detektywem, jakiego świat jeszcze nigdy nie miał. - widząc jej uśmiech, sam zrobiłem to samo. Ucałowałem jej blade czoło i dopiłem szybko kakao.
- Chodź już spać. Jutro czeka nas pracowity dzień skarbie.


****


Ze snu wyrwał mnie odgłos budzika. Dawno już nie pamiętałem, kiedy ostatni raz tak dobrze mi się spało. Zrezygnowany jęknąłem i dźwignąłem się z łóżka. Dłonią wyłączyłem budzik i opadłem na poduszki. Położyłem dłoń na miejsce gdzie powinna spać moja żona, lecz z rozczarowaniem stwierdziłem, że jej już nie ma. Westchnąłem i otwarłem powieki. Pożałowałem tego gestu, ponieważ przez żaluzje zaczęło wpadać ostre światło słoneczne. Przymrużyłem powieki i wstałem z łóżka. Założyłem kapcie i poczłapałem do łazienki, gdzie zacząłem wykonywać poranne czynności. Gdy się z tym uporałem, założyłem na siebie czarną koszulę z 3-4 rękawami oraz czarne jeansy, które podkreślały bladość mojej skóry. Założyłem skarpetki i skierowałem swoje kroki do kuchni. Włączyłem ekspres, a z lodówki wyjąłem kanapki, które uprzednio Rin mi uszykowała. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc przyklejoną karteczkę do drzwi lodówki. Pokręciłem zadowolony głową. Wyjąłem z woreczka kanapki i ułożyłem je na talerz, gdy kawa się zrobiła, zalałem prawie cały kubek i wlałem trochę do niego mleka. Wsypałem dwie łyżeczki cukru, po czym pomieszałem łyżeczką w środku. Gdy to zrobiłem, wrzuciłem łyżeczkę do zlewu, a sam upiłem łyk cieszy. Minimalnie się skrzywiłem. Kawa mojej żony była zdecydowanie lepsza, chociaż nie wiedziałem, z czego to wynika. Zasiadłem przy stole i zacząłem konsumować śniadanie jednocześnie przeglądając dokumenty dotyczące starych spraw, które powinienem zdać oraz notatki z nowej sprawy. Gdy zjadłem i wypiłem, umyłem naczynia, wziąłem teczkę, ubrałem kurtkę oraz buty, po czym wyszedłem z mieszkania, wcześniej je zamykając. Wsiadłem do samochodu i po kilkunastu minutach znalazłem się na parkingu przed pracą. Odchyliłem głowę do tyłu i przymknąłem powieki. Czułem, jak gula w moim gardle z każdą sekundą staje się coraz większa i coraz bardziej dławi. Odetchnąłem kilkakrotnie, po czym wysiadłem z auta zabierając teczkę. Zablokowałem auto i ruszyłem do pracy. Gdy spostrzegłem moją partnerkę, pomachałem jej. Młoda kobieta posłała mi uśmiech i odmachała. Po chwili szliśmy ramie w ramie.
- Cześć Daria. Jak tam?
- Cześć Kakashi. Żyję i nie narzekam. Dzisiaj Itachi wraca do pracy.
- Powiadasz, że wraca? - mruknąłem z przekąsem nie bardzo wiedząc, czy się cieszyć, czy wręcz przeciwnie. Posłałem jej słaby uśmiech.
- Stało się coś?
- Hm... Muszę porozmawiać z Twoim mężem.
- Chodzi o tą sprawe, o której wspominał Yamato?
- Yhym. - mruknąłem dalej nie bardzo pewien czy powinienem ją w to mieszać. Miałem przeczucie, że ta sprawa to wielkie bagno, w której nie powinienem wkraczać, a co dopiero innych w to wciągać.
- Nie martw się, będzie dobrze. Idę zaparzyć nam kawy i zaraz jestem w biurze. I opowiesz mi, o co chodzi. - lekko się uśmiechnęła i skręciła w lewo, gdzie znajdowało się jej biuro. Skinąłem kilku policjantom głową i dalej kierowałem się prosto. Po chwili dotarłem do gabinetu. Teczkę odłożyłem na mój fotel, a sam stanąłem przed oknem, gdzie znajdowała się panorama miasta. Skrzyżowałem ręce za plecami i tak trwałem, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę. - gdy drzwi się otwarły, szybko udałem się w tamtym kierunku i pomogłem przyjaciółce wejść, a następnie zamknąłem za nią drzwi na klucz. Nie chciałem, by ktoś niepożądany przeszkodził nam w rozmowie. Umościłem się naprzeciw kobiety i przyjąłem od niej gorący kubek.
- A więc? O co chodzi, że tak obawiasz się reakcji mojego męża? - jej czujne spojrzenie bacznie mnie lustrowało, przez co poczułem się taki mały. A tak niedawno byłem jej mentorem. Najwidoczniej uczeń przewyższył mistrza. Tak było przynajmniej w jej przypadku. Nerwowo odchyliłem się na siedzeniu. Utkwiłem przez chwilę wzrok w dębowym blacie, a gdy na nią spojrzałem, mój wzrok był zdecydowany. Zacząłem mówić, momentami nieco chaotycznie, lecz szybko się poprawiałem i na nowo mówiłem profesjonalnie. Gdy skończyłem nastała cisza. Nawet nie tknąłem kawy, którą przyniosła mi dziewczyna.
- Rozumiem, Uzumaki co? Dlaczego akurat oni?
- Sam nie wiem, ale rozumiesz, muszę to sprawdzić...
- Chyba musimy. - przerwała mi i wyprostowała się, upijając w międzyczasie łyk letniej kawy. Kiwnąłem głową nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
- To nie ma czasu do stracenia. Pij i idziemy z nimi porozmawiać.
- Kiedyś byłaś mniej zdecydowana. - uśmiechnąłem się z rozbawieniem, lecz zgodnie z jej rozkazem upiłem kilka łyków cieczy. Widząc uśmiech na jej twarzy, miałem ochotę się zaśmiać.
- Uczę się od mistrza. Chociaż ostatnio podobno miękki się zrobiłeś Kakashi. Jak to możliwe? Kiedyś taki nieustępliwy, groźny, a teraz? Wahasz się.
- Zgadza się. Jak wiesz to moi przyjaciele.
- Moi też, ale im szybciej się tam udamy, tym szybciej wyeliminujemy ich z potencjalnych oskarżonych. - kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam i dopiłem kawę. Wyjąłem z teczki notes oraz długopis, podszedłem do szafy i wyjąłem z niej skórzaną kurtkę. Założyłem ją na siebie i zerknąłem na Darię.
- Idziemy?
- Oczywiście. - uśmiechnęliśmy się do siebie. Poczekałem, aż się ubierze i wyszliśmy z mojego biura. Powiedziałem jeszcze tylko dyżurnemu, iż udajemy się w teren i wyszliśmy z komendy policji.


****


Po pół godzinie znaleźliśmy się w dużej posiadłości państwa Uzumaki. Jak to sobie po cichu mówiłem w willi. Naszym oczom ukazał się dwupiętrowy dom zdobiony przy wejściu dwoma kolumnami podtrzymujący na pierwszym piętrze pokaźnych rozmiarów balkon. Duże okna były lekko strzeliste, przez co dodawały tylko uroku posiadłości. Dwudrzwiowe drzwi były wykonane z ciemnego dębu, a samo wejście było wyłożone marmurem. Mieszkanie było koloru białego. Całą rezydencję zdobił ogród, który był pełen kwiatów oraz drzew. Po prawej stronie znajdował się kryty basen. Uśmiechnąłem się pod nosem. Lubiłem tutaj przebywać, lecz tym razem niestety byłem służbowo. Zrezygnowany wyszedłem z auta i razem z żoną Itachiego podszedłem do drzwi i zadzwoniłem. Po chwili do naszych uszu dotarł stukot i po pięciu sekundach drzwi się otwarły, a naszym oczom ukazała się Kushina. Posłałem jej zdawkowy uśmiech.
- Witaj Kushino.
- Witaj Kakashi, Dario. Wejdźcie. - kiwnęliśmy głowami i weszliśmy do środka. Rozejrzałem się. Nic się tutaj nie zmieniło od ostatniej mojej wizyty. Ruszyliśmy wzdłuż holu, który po lewej i prawej stronie miał po kilka drzwi. W sumie naliczyłem około 8 pokoi na parterze. Powodziło im się. I nie, że zazdrościłem. Po prostu zastanawiałem się, czemu ludzie marnotrawią pieniądze na tak wielkie mieszkanie, gdy tylko 4 osoby w nim przebywają. Gdy znaleźliśmy się w kuchni, przycupnąłem na krześle, to samo zrobiła moja partnerka.
- Chcecie coś do picia?
- Podziękuję.
- Ja również.
- A więc co Cię do mnie sprowadza Kakashi? - młoda kobieta nieco nerwowo zaczęła bawić się palcami. Wiedziałem, że Naruto czasami lubi naginać prawo i nie raz już odwiedzała ją policja. Kobieta ta miała długie, czerwone włosy oraz szare oczy. Była drobnej budowy oraz wzrostu zaledwie 1,65. Uśmiechnąłem się pokrzepiająco.
- Wybacz Kushino, ale jestem tutaj służbowo. Moja klientka, pani Senju sugeruje, że jej narzeczony zadawał się z Naruto i oni... hmm jakby to ująć...
- Kakashiemu chodzi o to, że Naruto ostatni raz widział Dana przed tym, jak on zmarł. - spojrzałem na zszokowaną twarz pani Uzumaki. Również byłem w szoku, gdy to usłyszałem, lecz niestety nie mogłem jej pocieszyć. Wyciągnąłem z kieszeni notatnik i zerknąłem na nią.
- Wybacz Kushino, ale to konieczne. Jest Naruto w domu?
- T-tak. Zaraz go zawołam... - słysząc jej roztrzęsiony głos, współczułem jej. W końcu nie było nic gorszego niż usłyszenie, że własne dziecko jest prawdopodobnie zabójcą. Gdy czerwonowłosa wyszła, spojrzałem się na Darię.
- Nie za dobrze to wyszło nie? - mruknąłem i podparłem podbródek o wierzch dłoni.
- Dokładnie tak. - odmruknęła i wyciągnęła notatnik z kieszeni spodni. Obydwoje mieliśmy taki nawyk. Wzruszyłem ramionami i skupiłem się na coraz donośniejszych odgłosach. Po chwili moim oczom ukazał się tak dobrze znany mi chłopak.
- Cześć Naruto.
- Cześć Kakashi. Coś się stało?
- Zgadłeś. Mam do Ciebie kilka pytań. Pozwolisz?
- N-no jasne. Skoro to konieczne. - widząc jego zaskoczone spojrzenie, przełknąłem ślinę. Było to dla mnie naprawdę ciężkie. Zresztą widziałem to samo u mojej koleżanki po fachu, lecz ona w porównaniu do mnie zachowywała się profesjonalnie. Zmarszczyłem brwi. „Weź się w garść” nakazałem sobie w duchu, po czym przybrałem postawę detektywa bez uczuć.
- Możesz mi Naruto powiedzieć co robiłeś tydzień temu, we wtorek o 22?
- Byłem z kolegami w barze. Opijaliśmy urodziny Kiby. W końcu tylko raz się opija czyjąś osiemnastkę. Poznałem tam całkiem miłego gościa. Tran, Din, czy jakoś tak.
- Dan?
- O właśnie. - na jego twarzy zakwitł delikatny uśmiech, jakby zgadł w eureka. Zdziwiło mnie to. W moim mniemaniu wcale nie wydawał się mordercą, lecz w tym fachu tyle rzeczy się już zdarzało, więc nawet wyśmienita gra aktorska mogła być zmyłom. Kiwnąłem głową i zanotowałem.
- Jak się poznaliście?
- Poszedłem po kolejną dostawę alkoholu do naszego stolika. I właśnie tam spotkałem tego faceta. Samotnie sączył drinki. Chyba był przybity. Koło niego już były z 3 czy 4 szklanki po piwie. No i jak czekałem na zamówienie to chwilę pogadaliśmy. Nie wnikałem, czemu jest przybity. Bo co mnie w końcu obchodzi prawie obcy facet? - wzruszył ramionami i spojrzał pytająco na mnie.
- Co z nim?
- Uhm został zamordowany.
- I że niby ja mam coś z tym wspólnego?! - widząc oburzenie na jego twarzy, miałem ochotę westchnąć, lecz nie zrobiłem tego. Najzwyczajniej w świecie było mi żal tego dzieciaka.
- Po prostu sprawdzamy każdą poszlakę. Ostatnio był widziany z Tobą, dlatego pytamy.
- O której ostatni raz go widziałeś? - zerknąłem na Darię, która cały czas coś notowała i dopiero teraz się odezwała.
- Hmm... niech pomyślę... Może wpół do 24? Jakoś tak. Na pewno przed północą. - rzucił zirytowany blondyn. Rozumiałem go. Zanotowałem jego wypowiedź. Chwilę się jeszcze wachałem, po czym spytałem.
- Ktoś może potwierdzić, że wróciłeś do domu sam? Bez śladów krwi?
- No chyba sobie żartujesz! Z niańką mam jeździć czy jak kurwa?!
- Naruto zachowuj się! - syknęła kobieta, która podczas całej rozmowy dopiero teraz się odezwała. Nastolatek skrzywił się, lecz natychmiast cała agresja wyparowała pod jej wpływem. Ponownie wzruszył ramionami.
- Nie, nikt nie może. Wracałem taxi o 1 w nocy. Coś jeszcze?
- Na razie nie, dziękujemy. - zamknąłem notes i schowałem go do kieszeni, po chwili zrobiłem to samo z długopisem. Wstałem z krzesła i razem z Darią ruszyliśmy ku wyjściu. Nie mogłem już dłużej patrzeć na to, jak burzymy szczęście tej rodziny. Gdy znaleźliśmy się już na dworze, odetchnąłem głęboko i spojrzałem na brunetkę.
- I co o tym myślisz?
- Chłopak wydaje się niewinny, ale... Coś ma na sumieniu, jakiś nerwowy się zrobił.
- Nie każdy ma tę przyjemność się dowiedzieć, że jest potencjalnym mordercą.
- Oh nie żartuj Kakashi. To poważna sprawa.
- Przecież wiem Daria. - mruknąłem i wsiadłem do samochodu, zapiąłem pasy i poczekałem na przyjaciółkę. Odpaliłem silnik i ruszyliśmy w stronę komendy.
- Będę musiał poprosić kogoś, by sprawdził ten klub. Mamy jeszcze dwa dni na sprawdzenie kamer, zanim nagrania się skasują. Jesteś w stanie kogoś wyznaczyć, by zabezpieczył taśmy?
- Nie ma problemu. I co dalej zrobimy? Na razie jesteśmy w kropce.
- Cóż... Nie pozostaje nam nic innego niż czekać. Możemy kontrolnie obserwować Naruto. - westchnąłem, skręcając w prawo. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Poza tym kryminalni powinni się zajmować tą sprawą. W końcu zabójstwo to ich broszka. Moją było szukanie zaginionych i inne sprawy, lecz w mojej głowie nadal odbijały się jej słowa. Zerknąłem na pasażerkę.
- Będziemy musieli po południu pojechać do kostnicy obejrzeć ciało.
- Dlaczego?
- Po prostu musimy. Zaufaj mi.
- Jasne, pogadam z Shizune.
- Dzięki, kochana jesteś.
- Nie dziękuj mi, jeśli dalej chcesz rozmawiać z Itachim to właśnie jest już w pracy.
- Faktycznie, pocieszyłaś mnie. - uśmiechnąłem się słabo i zaparkowałem samochód na moim stałym miejscu. Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się do środka gmachu. Nie miałem najlepszych przeczuć co do przebiegu rozmowy. I tak właśnie było.
- Chyba oszalałeś Kakashi! Chcesz w to wplątywać moją żonę?! Przecież ta sprawa już na kilometr śmierdzi.
- Nie czuję smrodu. Chyba że mam katar. - próbowałem zażartować, lecz to jeszcze bardziej rozwścieczyło czarnowłosego.
- Nie żartuj sobie Kakashi. Zdecydowanie zakazuje Ci wplątywać w tę sprawę Darię!
ChelseaSmile Raj Szablonów